Sieć Regionalnych Ośrodków Debaty Międzynarodowej

Wielka draka o Chiński Uniwersytet Środkowoeuropejski w Budapeszcie

Na początku czerwca wywodzący się z liberalnej opozycji burmistrz miasta Gergely Karácsony zapowiedział zmianę nazw ulic wokół Chińskiego Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego, tworzonego przez szanghajski Uniwersytet Fudan będącego wspólnym projektem rządu Viktora Orbana i Chin.

Gdyby burmistrz Karácsony zrealizował swój plan, chiński Uniwersytet znalazłby się w sąsiedztwie ulic: „Dalailamy”, „Ujgurskich Męczenników”, „Wolnego Hongkongu” oraz katolickiego biskupa „Xie Shiguanga” (spędził on w więzieniu i odosobnieniu 28 lat). Byłby to ogromny kłopot wizerunkowy dla węgierskiego rządu. Warto przyjrzeć się bliżej temu projektowi i kontrowersjom, które wzbudza w Budapeszcie, bowiem wnioski mogą być bardzo przydatne dla Polski. Zwłaszcza teraz, gdy rząd RP oficjalnie ogłasza zdynamizowanie współpracy z Chinami.

Dlaczego rząd węgierski i sam Viktor Orban znalazł się w trudnej sytuacji?

Węgry prezentują się jako środkowoeuropejski lider współpracy z Chinami. Skutecznie – i trochę w wyniku braku reakcji bądź zainteresowania ze strony polskiej – udało im się wprowadzić do międzynarodowego obiegu narrację, że pierwszy szczyt Europa Środkowa – Chiny odbył się w 2011 roku w Budapeszcie, a nie w 2012 roku na Zamku Królewskim w Warszawie (podczas gdy w 2011 roku w Budapeszcie odbyło się tylko Forum Ekonomiczne, a spotkanie premierów Chin i krajów Europy Środkowej, na którym oficjalnie zainaugurowano format „16+1” rok później na Zamku Królewskim w Warszawie).

Ale Uniwersytet Środkowoeuropejski to coś znacznie więcej niż kwestia subtelnych i mało czytelnych narracji. To flagowy projekt mający uczynić z Budapesztu i Węgier swoiste intelektualne centrum promieniujące na region (a może nawet dalej, na całą Europę), a do tego pokazać, że w polityce z Chinami Węgry potrafią być skuteczne.

Uniwersytet ma bowiem skupiać się nie tyle na promocji języka, czy kultury Chin (czego tak wiele osób obawia się w Polsce, widząc w tym zagrożenie chińskim soft power, propagandą, czy nawet, co często w Polsce spotykane, działalnością wywiadowczą), ale kwestiach nowoczesnych technologii, finansów czy zarządzania. Jako że Pacyfik staje się dziś porównywalnym z Zachodem centrum technologicznym i trendsetterem, a do tego sam Fudan plasuje się około 40 miejsca w światowych rankingach uniwersytetów, których kryteria faworyzują raczej uczelnie z krajów Zachodu (polskie uniwersytety zajmują miejsca w czwartej lub piątej setce), to widać wyraźnie, że mamy do czynienia z projektem wnoszącym zupełnie nową jakość.

Projektem wnoszącym zupełnie nową jakość, ale też spore kontrowersje. Także dlatego, iż w 2019 roku z Budapesztu wyproszony został George Soros i działająca w Budapeszcie pod egidą jego fundacji uczelnia wyższa. Nie udał się on jednak ani do Pragi, ani do Warszawy, ale do Wiednia, a fakt, iż nie znalazł on w Europie Środkowej lepszego miejsca niż stolica Austrii – czyli kraju, który przed 1989 rokiem znajdował się po zachodniej stronie żelaznej kurtyny – niektórzy zaczęli przedstawiać jako dowód, że sama Europa Środkowa ma dziś problem z demokracją liberalną.

Szorstka rozgrywka Orbana z multimiliarderem węgierskiego pochodzenia zakończona wyprowadzką z Budapesztu Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego Georga Sorosa, poprzedziła… sprowadzenie do stolicy kraju Uniwersytetu Fudan.

Wychodzi na to, że po zmianie nazw ulic zaproszony do współpracy uniwersytet z Chin funkcjonowałby w otoczeniu uznawanym przez ChRL za wrogie i prowokacyjne, a gospodarz – Viktor Orban – niewiele mógłby z tym zrobić. Pamiętajmy, że w kulturze chińskiej gospodarz jest uznawany za kogoś, kto rządzi, panuje i jest suwerenem na własnym terytorium (możemy założyć, że taka koncepcja premierowi Węgier akurat się podoba). Tłumaczenia, że mamy do czynienia z innym systemem politycznym, w którym opozycja ma swoje prawa, gdzie ścierają się interesy różnych grup społecznych, a władze lokalne niekoniecznie muszą podzielać wizję rządu centralnego, raczej nie będą remedium na zaistniały kryzys wizerunkowy i zyskanie powagi w oczach partnerów z Chin.

Kłopotliwość zaistniałej sytuacji polega także na tym, że propozycja burmistrza Karácsonego jeśli się zmaterializuje, stworzy wrogie i prowokacyjne otoczenie dla wspólnego węgiersko-chińskiego projektu. A to dlatego, że bardzo precyzyjnie dotyka czterech drażliwych dla Chin kwestii: Xinjiangu, Tybetu, Hongkongu i relacji między religią a polityką oraz napiętych, choć ostatnio normowanych relacji na linii Pekin – Watykan. Kwestie te konsekwentnie od kilkudziesięciu lat nie są komentowane przez Ambasadę ChRL i podobnie było tym razem.

Trzeba przyznać, że jak na opozycję węgierską, o której mówi się, że jest podzielona, słaba politycznie i mało pomysłowa (sam Karácsony zaś nie jest uznawany za politycznego wyjadacza, a wybory wygrał niewielką przewagą głosów, dzięki zjednoczeniu całej opozycji) wymierzyła Viktorowi Orbanowi niezwykle precyzyjny cios.

Napięcia między władzami miejskimi a rządem mogą być zwiastunem tego, co może wydarzyć się w Polsce, jeśli rząd Zjednoczonej Prawicy zaproponuje podobny projekt polsko-chiński w jednym z dużych miast, które są bastionem liberalnej opozycji…

A to nie koniec problemów rządu węgierskiego w związku z tym projektem.

W światowych mediach Uniwersytet nie jest nazywamy „środkowoeuropejskim” a filią Fudan. W lutym 2021 roku „Financial Times” opublikował krytyczny artykuł, w którym węgierscy naukowcy mówili, iż pojawienie się chińskiego uniwersytetu na Węgrzech sprawi, że osiągnie on gigantyczną przewagę i ściągnie do siebie wszystkie miejscowe talenty.

W dodatku zdaniem liberalnych think tanków, jak Republikon Intézet, do idei jego budowy nie udało się przekonać mieszkańców miasta (nawet znanemu z niezwykłego talentu do przekonywania Viktorowi Orbanowi) i blisko 2/3 z nich jest przeciwnych budowie kampusu w Budapeszcie.

Za potwierdzenie obaw uznać można demonstrację mieszkańców, która odbyła się kilka dni po ogłoszeniu projektu zmiany ulic przez burmistrza Karácsonego protestujących przeciwko budowie uniwersytetu.

Zdaniem liberalnego i nieprzychylnego rządowi portalowi Direkt36, który powołuje się na dokumenty węgierskiego Ministerstwa Innowacji i Technologii, budowa uniwersytetu będzie kosztować węgierskich podatników około 1,6 mld EUR, projekt zaś sfinansują chińskie banki i instytucje finansowe, a nawet zbudują chińskie, a nie lokalne firmy. W dodatku zdaniem Direkt36 do Budapesztu mają przyjechać chińscy robotnicy, a później uczelnia ma pełnić funkcje potencjalnego centrum „działalności szpiegowskiej i wywiadowczej” (co jak się okazuje działa na wyobraźnię opinii publicznej, chyba nie tylko w Polsce, ale i na Węgrzech).

Na zbierające się nad tym projektem czarne chmury dość szybko zareagował Viktor Orban, który zapowiedział, iż ujawni wszystkie szczegóły dotyczące budowy uniwersytetu, a o tym czy powstanie… zdecydują w referendum mieszkańcy Budapesztu.

Z pewnością na Budapeszt spoglądać będzie cały świat, a szczególnie Europa. Dlaczego warto obserwować rozwój sytuacji w Budapeszcie także w Polsce i co z tego dla nas wynika?

Po pierwsze, warto obserwować sytuację na Węgrzech, gdyż wiele z pomysłów elit politycznych naszych „bratanków” bywa – w podobnej formule – wdrażanych również nad Wisłą.

Po drugie, dlatego iż rząd RP wysłał wiele sygnałów świadczących o tym, że zdecydował się na otwarcie na Chiny i „pragmatyczną współpracę opartą na wzajemnych korzyściach”, o czym pisałem w poprzednim felietonie. A to oznacza, iż rośnie prawdopodobieństwo podobnych projektów także w Polsce. Doświadczenia węgierskie mogą więc okazać się bardzo cenne, bowiem pokazują możliwe scenariusze.

Po trzecie, dość wysoka cena, jaką za Uniwersytet płacą Węgry (chińskie finansowanie, chińscy wykonawcy oraz koszty po stronie węgierskiej, jeśli potwierdzą się doniesienia portalu Direkt36) mogą być dowodem, że Chiny nie są zainteresowane „zapłatą” za wejście do Europy Środkowej, jak tego oczekuje wiele osób w Polsce. I nie trzeba czekać na dalsze posunięcia w relacjach czy to Węgier, czy Polski z Chinami, by przewidzieć, że będzie to (przynajmniej w Polsce) problem.

To może z kolei oznaczać – i tu po czwarte – że nawet gdyby Polska po wielu dyskusjach zdecydowała się na otwarcie i współpracę z Chinami, utrzymując ten kurs polityczny przez najbliższe miesiące czy lata, to polityka Węgier może znacząco ograniczyć pole manewru. A to dlatego, że Węgry prowadzą już politykę „wiatru ze Wschodu” od 2010 roku i mogą mieć już przygotowanych wiele innych projektów. W dodatku są gotowe zapłacić wyższą cenę za tę współpracę, ewentualnie licytować tak wysoko, że może się to stać dla Polski mało lub prawie w ogóle nieopłacalne (co będzie trudne do wytłumaczenia opinii publicznej, która oczekuje, że to Chiny będą zabiegać o możliwość współpracy).

Nieco przestrzeni może natomiast stworzyć decyzja Litwy, która w maju 2021 roku ogłosiła, że opuszcza inicjatywę „17+1” (Europa Środkowa – Chiny). Z pewnością może wprowadzić to nieco nerwowości i zamieszania. Z drugiej jednak strony może zmobilizować Xi Jinpinga i liderów Europy Środkowej do zwiększenia atrakcyjności samego formatu i wzajemnej współpracy.

Co z tego wyniknie? Przekonamy się w najbliższym czasie. Na pewno warto obserwować rozwój sytuacji na Węgrzech. Jestem pewien, że wydarzy się tam sporo ciekawego, co będziemy mieli okazję skomentować na łamach RODM Łódź.

Fot.: Duotone z Pixabay.

Felieton ukazał się w ramach cyklu „Pyffel komentuje”, w którym autor analizuje bieżącą sytuację międzynarodową.

Autor: Radek Pyffel, (chiń. Rui De Xing)

Kierownik studiów „Biznes chiński- jak działać skutecznie w czasach Jedwabnego Szlaku” w Akademii Leona Koźminskiego. W przeszłości między innymi Alternate Director i członek Rady Dyrektorów w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) z ramienia RP (2016-2018), Pełnomocnik Zarządu PKP Cargo ds. rynków wschodnich, prezes think-tanku Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA), a także autor kilku książek dotyczących Chin i Azji. Studiował (jako stypendysta MEN) na chińskich uczelniach wyższych m.in. Sun Yat Sen University w Kantonie i Beijing University. Włada angielskim, chińskim (mandaryńskim) i rosyjskim.

Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej 2019-2021”.

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP Instytut Spraw Obywatelskich

Zadanie dofinansowane ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych