Teqball. Soft Power Korony Świętego Stefana
W ostatnich tygodniach korzystając z koronawirusowego rozluźnienia zainteresowałem się nową dyscypliną sportu, jaką jest Teqball. Po tym, jak reprezentacja dziennikarzy w piłce nożnej, w której zdarza mi się grywać, otrzymała od polskiej federacji specjalny charakterystyczny zakrzywiony stół do gry, udało mi się nawet trochę potrenować i w lipcu wystartować w Mistrzostwach Polski. Razem z Maciejem Sołdanem, redaktorem naczelnym pisma Giga Sport furory jednak w deblu nie zrobiliśmy, choć decydujący o wyjściu z grupy mecz przegraliśmy jednym punktem (a jeden udało nam się wygrać). Za to na zawodach rozgrywanych na plaży w Płocku, spotkałem wielu ludzi z całej Polski, gdzie powstają obecnie nowe kluby teqballa i co ciekawe, także obserwatorów polityki międzynarodowej i fanów cyklu „Pyffel komentuje” na stronie RODM Łódź, i mojego kanału na YouTube (za co dziękuję i serdecznie pozdrawiając, liczę, że czytają również ten tekst).
Wracając jednak do meritum: Teqball to zupełnie nowa gra i jeśli prześledzimy jak powstała i w jaki sposób jest promowana, to możemy o niej mówić nie tylko w kontekście sportowym, ale również dyplomacji publicznej i kulturalnej, soft power oraz polityki międzynarodowej.
Ojczyzną tej nowej, niezwykle widowiskowej gry są Węgry. To nad Dunajem zaczęto przebijać futbolową piłkę, nad zakrzywionym stołem rozmiarami zbliżonymi do stołu pingpongowego i to nad Dunajem wymyślono jej zasady. Na trzy Mistrzostwa Świata, które dotychczas rozegrano, dwa z nich odbyły się w Budapeszcie, a jedno we francuskim Reims. Pod artykułem zamieszczam linki do niektórych ze spotkań rozegranych na tych zawodach. Naprawdę jest co oglądać i nie chodzi tylko o wrażenia sportowe, ale także rozmach organizacyjny tych widowisk…
W ten sposób dość pobłażliwie traktowane w Polsce Węgry jako kraina bratanków od gulaszu, szabli i szklanki, pokazały, że są państwem, dużo poważniejszym, niż nam się wydaje. Bo jednak wymyślenie i wypromowanie nowej dyscypliny sportu, to cecha krajów nieperyferyjnych. I nawet jeśli Węgrom ostatecznie się nie uda i teqball pozostanie mało popularną grą, uważaną za coś dziwacznego (kilku facetów i kobiet przebijających piłkę, na drugą stronę zakrzywionego stołu) to jednak Madziarzy wyszli z inicjatywą, stworzyli coś zupełnie od podstaw i podjęli ambitną próbę międzynarodowej promocji nowego projektu (który doskonale wpisuje się w coś, co nazywamy dyplomacją publiczną, w tym wypadku, stosowaną z wykorzystaniem sportu). I to samo w sobie zasługuje na duży szacunek.
Dlaczego jednak o teqballu można pisać nie tylko w kontekście nowej dyscypliny sportu, ale również dyplomacji publicznej i dlaczego możemy uważać go za użyteczne narzędzie węgierskiego soft power?
Po pierwsze, zaletą gry jest jej przystępność i demokratyczność, chyba jeszcze większa niż w przypadku piłki nożnej. Grać może każdy, niezależnie od płci i wieku. Na ostatnich mistrzostwach świata najstarszy zawodnik miał pięćdziesiąt lat! W parze mogą (na dobrym poziomie) zagrać ojciec z synem, ojciec z córką, czy rodzeństwo. Liczy się przede wszystkim dobra technika, taktyka, spryt i inteligencja. Warunki fizyczne mogą oczywiście dawać pewną przewagę, ale jednak nie są tak istotne, jak na przykład w koszykówce, siatkówce, czy tenisie. Tym samym w teqballa może grać każdy (jak się okazuję nawet autor tego felietonu).
Po drugie, gra jest niezwykle widowiskowa i może się podobać widzom. Szczególnie polecam niesamowity finał miksta mistrzostw świata w 2019 roku, które odbyły się w Budapeszcie, a który na YouTube obejrzało już ponad 2 miliony widzów. Spotkały się w nim pary z Brazylii i Węgier, Natalia Guitler/Marcos Viera versus Csba Banyik/Zsanett Janicsek. Brazylijska para prezentowała się niczym bohaterowie z komiksów, ona – wysoka, zgrabna, szczupła, z długimi nogami, dzięki którym widowiskowo kończyła wiele akcji, on – niższy od niej o głowę, niesamowicie szybki, energetyczny, dobiegający do każdej piłki „człowiek pchełka”. Po drugiej stronie stołu Węgrzy – szczupły i wysoki zawodnik i jego partnerka, szybka, dużo biegająca wokół stołu i także odbierająca każdą piłkę. Wyniku nie zdradzam, za to dołączam link[1]. Niezwykłe widowisko!
Po trzecie, teqball to element budowania prestiżu. I sądząc po rozgrywkach nie tylko Węgier, ale także całej Korony Świętego Stefana, czyli terenów zamieszkanych przez ludność węgierską, w tym znajdujących się poza granicami współczesnego państwa węgierskiego (o czym jeszcze napiszę).
Powodzenie i popularność teqballa od razu przekłada się na wizerunkowy zysk Węgier (i Węgrów), bowiem jest to projekt przez nich wymyślony, przez nich zarządzany, a Budapeszt jest „Mekką” tej nowej dyscypliny sportu (pierwsze i trzecie mistrzostwa odbyły się w stolicy Węgier) i znajduje się w nim siedziba prezesa federacji (biuro samej federacji znajduje się w Szwajcarii). Z tego, co słyszałem od uczestników Mistrzostw Polski, najlepsi trenerzy to również Węgrzy (choć niekoniecznie pochodzący z Węgier), a na najlepsze obozy treningowe, gdzie można się najwięcej nauczyć, również należy udać się do Europy Środkowej (nad Balaton i nie tylko). Sportowo Węgrzy (nie tylko z Węgier) dominują w singlu, deblu, mikście, we wszystkich dotychczas rozgrywanych zawodach, choć coraz trudniejszymi rywalami zaczynają być Brazylijczycy, gracze z Bałkanów i… Polacy.
I tu po czwarte, teqball to nie tylko wzrastający prestiż, ale – piszę o tym z perspektywy Europy Środkowej, których kraje są często w ogóle nierozpoznawalne (zwłaszcza poza UE) – promocja. Mimo że jest to bardzo młoda dyscyplina sportu, zaczynają ją uprawiać kolejne kraje. I tym samym wzrasta rozpoznawalność Węgier, które w teqballu długo będą światową czołówką. Innymi słowy, gdziekolwiek mieszkasz, jeśli „mówisz teqball, myślisz Węgry – daleki kraj w Europie Środkowej”.
Dobrym przykładem nowego kraju, który łapie „teqballowego” bakcyla i dołącza do gry jest Brazylia. I choć geograficznie odległa od Węgier i Europy Środkowej, to nie jest to niespodzianka, bowiem jej mieszkańcy słynną z doskonałej techniki i tego, iż potrafią z piłką wyczyniać cuda (a są to cechy w tej dyscyplinie sportu bardzo pożądane). A więc teqball musiał tam trafić na podatny grunt. Dość powiedzieć, że wspomniana zjawiskowa Natalia Guitler jest już gwiazdą tej dyscypliny sportu[2]. I to także jest sukces Węgier.
Również w Polsce nowy sport rozwija się bardzo dynamicznie. Mamy zawodnika światowej czołówki, jakim jest Adrian Duszak, dwukrotny medalista mistrzostw świata (brąz w 2018 i srebro w 2019). Pochodzący z Ostrołęki zawodnik, zaczynał od free-stylu, a więc potrafi z piłką wyczyniać cuda nie tylko przy stole. W tym roku jest liderem światowego rankingu[3].
Osobiście ciekawi mnie, czy teqball podbije Chiny i Azję, gdzie kocha się chyba wszystkie dyscypliny sportu, których elementy występują w tej środkowoeuropejskiej grze: tenis stołowy, przeróżne sztuczki z piłką, czy footbag, a więc popularną u nas „zośkę”, która swój początek wzięła w uprawianym przez japońskich samurajów kemari. Gdyby kiedyś do teqballa na dobre dołączyli Azjaci, byłaby to gwarancja ogromnego sukcesu w XXI wieku. Z tego, co widziałem na stronie federacji, Chiny jeszcze do teqballa nie przystąpiły (chyba że za biuro na całe Chiny uznajemy to założone w Hongkongu).
Po piąte, co z pewnością jest bardzo ważne dla węgierskiej polityki utrzymywania łączności z rodakami, mieszkającymi poza granicami kraju, dominują w tym sporcie również Węgrzy spoza Węgier. I tak na przykład, mistrz świata z 2018 roku, to reprezentujący Rumunię Barna Szecsi[4], a brązowi medaliści w deblu na tej samej imprezie to Szabolcs Ilyes i Zsolt Lazar[5]. No cóż, raczej nie są to rumuńsko-brzmiące nazwiska…
Wielu Węgrów z krajów ościennych dominuje w lokalnych związkach teqballa, startuje w zawodach i nawet znajduje się we władzach światowej federacji teqballa, stąd mówię o wszystkich Węgrach łącznie i o Koronie Świętego Stefana. Niektórzy mogą się tu doszukiwać jakieś zawoalowanej formy nacjonalizmu, ale inni odpowiedzą, że to przecież tylko sport i dobra zabawa…
Po szóste, rozwój teqballa, pokazuje, że nie mamy tutaj do czynienia z „niekompetentnymi kolesiami” Viktora Orbána, czy też działaczami Partii Fidesz, którzy marnotrawią publiczne pieniądze pod hasłem szczytnej idei promocji nowego sportu (jak może zapewne pomyśleć wiele osób w Polsce).
Dyscyplina promowana jest metodycznie, z rozmachem i z zachowaniem standardów biznesowych. We władzach znajdują się ludzie (w zdecydowanej większości Węgrzy)[6], którzy działają w sposób przemyślany i sprawiają wrażenie, że wiedzą, na czym taki globalny biznes polega. Zresztą było to widać po oprawie zawodów i widowisk, zwłaszcza przy mistrzostwach świata we Francji w 2018 roku. Wtedy impreza odbyła się z wielką pompą w Reims. Zaangażowano do jej promocji wielu zawodników o znanych twarzach m.in. Ronaldinho, Roberta Piresa czy kilku zawodników portugalskich z Simao Sabrosą na czele. Sam Ronaldinho zagrał kilka pokazowych spotkań i był nawet ambasadorem teqballa. Ambasadorem teqballa jest także David Beckham, który nagrał kilka filmów, na których gra ze swoim synem.
Mecze odbywały się przy znakomitej oprawie, były zapowiedzi zawodników, stopniowanie napięcia, gra świateł. A wszystkiemu towarzyszył znakomity komentarz w języku angielskim. Świetnie się to oglądało i nic dziwnego, że liczba wyświetleń na YouTube oscyluje już wokół 2 milionów.
W Polsce do promowania teqballa zaproszono Michała Listkiewicza, byłego prezesa PZPN i byłego międzynarodowego sędziego piłkarskiego (który sędziował nawet w 1990 roku, we Włoszech finał piłkarskich mistrzostw świata, jako sędzia liniowy). Jest on dziś również jednym z ambasadorów teqballa, a w polskim związku teqballa udzielają się również jego synowie, w tym przede wszystkim Kajetan Listkiewicz. Tak się składa, że Michał Listkiewicz, znany w Polsce głównie jako słynny sędzia i działacz piłkarski, jest z wykształcenia… hungarystą i mówi po węgiersku. A więc w świecie Korony Świętego Stefana, musi się on poruszać jak ryba w wodzie.
W popularyzacji teqballa widać przynajmniej średnioterminowy plan i strategię. Na przykład w Polsce zostało rozdanych sto trzydzieści stołów o wartości od czterech do dwunastu tysięcy złotych (w zależności od rodzaju). W ten sposób w całym kraju powstały sekcje teqballa, bo skoro na sali stoi podarowany przez federację stół, to zawsze znajdzie się kilku chętnych, by pograć i tak powstaje sekcja…
Teqball jako gra wymaga sprytu, wyobraźni, taktyki, odporności psychicznej, sprawności, w tym też gimnastycznej. Wygląda na to, że mógłby być on też metaforą węgierskiej dyplomacji publicznej i kulturalnej. Jakby nie patrzeć kraj cztery razy mniejszy od Polski i również położony w Europie Środkowej stać jednak na to, by w sposób bardzo profesjonalny, systematyczny, metodyczny budować własne marki, takie właśnie jak teqball.
To nie działania, które ograniczają się do rozstawienia budki z napisem Hungary i napisania notatki. Węgrzy nie boją się inwestować i działać w dłuższej perspektywie, oczekując na większe (i trwalsze) efekty w przyszłości. To zatem soft power z prawdziwego zdarzenia. Generuje prestiż i rozpoznawalność państwa, popularyzuje jego wizję i nawet jeśli mogłaby ona nie spodobać się niektórym krajom, to dzieje się to w sposób absolutnie niekontrowersyjny, bo poprzez fajną, widowiskową, atrakcyjnie opakowaną grę, w którą sensownie się inwestuje, rozsyłając po całym świecie urządzenia do gry oraz zapraszając znane twarze jako ambasadorów.
Można wyobrazić sobie, co by było, gdyby ktoś spróbował realizować projekt soft power tego typu i na takim poziomie w innych krajach regionu. Wydaje się, że z chwilę rozpętałby jakiś skandal. Ktoś nie rozliczyłby we właściwy sposób jakiegoś stołu do gry, wyszłoby, że jest za drogi, i w ogóle, że to wszystko jest bardzo podejrzane. W przypadku Węgier tak jednak nie jest. Okazało się, że Madziarzy potrafili wejść na wysoki poziom soft power i chwała im za to.
Przekonamy się, czy gra będzie promowana dalej i równie profesjonalnie, jak do tej pory oraz jaką osiągnie ostatecznie popularność.
Kończąc te rozważania o teqballu można przypomnieć znane powiedzenie o piłce nożnej, mówiące o tym, iż jest ona rzeczą najbardziej poważną z rzeczy niepoważnych. To samo tyczy się teqballa.
Współczesny świat pokazuje, że jeśli chcemy zbudować atrakcyjny wizerunek kraju (a choćby tylko kraju rozpoznawalnego) to warto postawić na działania niekonwencjonalne, choćby tak niekonwencjonalne jak teqball. Innymi słowy „wyróżnij się albo zgiń”. Jeśli mamy własną wizję i chcemy ją przekazać, to poza zdolnością i umiejętnością inwestowania, liczy się też pomysł oraz zaprezentowanie tej treści w atrakcyjnej formie. A taką może być właśnie emocjonująca i widowiskowa gra sportowa. Jak pokazali to Węgrzy, jest to w ich zasięgu. Dlatego z wielką ciekawością będą śledził rozwój tej dyscypliny, nie tylko jako fan sportu, ale także obserwator polityki międzynarodowej. I to samo polecam Państwu.
[1] https://www.youtube.com/watch?v=kmCDd7goWtE&t=679s
[2] https://www.youtube.com/watch?v=AdBsxieoVdY
[3] https://www.fiteq.org/world-ranking/singles
[4] https://www.youtube.com/watch?v=AheV8Vo2fAc&t=12s
[5] https://www.youtube.com/watch?v=Pp6eyEsHUWM&t=422s
[6] https://www.fiteq.org/about-us
Felieton ukazał się w ramach comiesięcznego cyklu „Pyffel komentuje”, w którym autor analizuje bieżącą sytuację międzynarodową.
Foto nr I: I Plażowe Mistrzostwa Polski Teqball Płock 2020. Archiwum prywatne autora.
Foto nr II: Radek Pyffel i Maciej Sołdan z parą Ochendalski/Tusiński. Archiwum prywatne autora.
Autor: Radek Pyffel, (chiń. Rui De Xing)
Kierownik studiów „Biznes chiński- jak działać skutecznie w czasach Jedwabnego Szlaku” w Akademii Leona Koźminskiego. W przeszłości między innymi Alternate Director i członek Rady Dyrektorów w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) z ramienia RP (2016-2018), Pełnomocnik Zarządu PKP Cargo ds. rynków wschodnich, prezes think-tanku Centrum Studiów Polska-Azja (CSPA), a także autor kilku książek dotyczących Chin i Azji. Studiował (jako stypendysta MEN) na chińskich uczelniach wyższych m.in. Sun Yat Sen University w Kantonie i Beijing University. Włada angielskim, chińskim (mandaryńskim) i rosyjskim.
Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej 2019-2021”.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.