Sieć Regionalnych Ośrodków Debaty Międzynarodowej

Relacje polsko-ukraińsko-białoruskie z perspektywy geopolitycznej

Polska, Ukraina i Białoruś to państwa charakteryzujące się różnym podejściem zarówno do swojej przeszłości, jak i przyszłości. Oba wschodnie kraje po rozpadzie Związku Radzieckiego obrały na początku podobny kurs, podejmując próbę budowy liberalnej demokracji, wielopartyjnego systemu politycznego, stawiając na wolność słowa i rządy prawa. W tych kwestiach władze Kijowa i Mińska za wzór stawiały Polskę, a wyjątek stanowiło jedynie podejście do transformacji gospodarczej.

Decydującym dla regionu był rok 1994. Na Białorusi przeprowadzono wówczas pierwsze i ostatnie wolne wybory na urząd prezydenta, w których zwyciężył Aleksander Łukaszenka. Z pomocą aparatu siły i fałszerstw wyborczych uzurpuje sobie władzę nad Białorusinami do dziś. W tym samym roku wybory prezydenckie odbyły się na Ukrainie, a w Polsce rok później. W Polsce prezydentem został Aleksander Kwaśniewski, tym samym pełnię władzy w kraju uzyskali postkomuniści, a na Ukrainie fotel prezydenta sprawował Łeonid Kuczma. Na zachodzie wyniki wyborów były przyjęte z ostrożnością ze względu na szczególne interesy Moskwy w tych krajach. Polska utrzymała kierunek integracji atlantyckiej i europejskiej, który zakończył się pomyślnie w 1999 i 2004 roku, przystąpieniem odpowiednio do NATO i Unii Europejskiej. Ukraina i Białoruś doświadczyły zupełnie innych warunków politycznych i gospodarczych. Białoruś za rządów Łukaszenki zakonserwowała klimat ZSRR, zarówno w gospodarce, jak i w życiu społeczno-politycznym. Obywatele zaakceptowali ograniczenie na ograniczenie swoich praw w zamian za stabilność gospodarczą. Dzięki importowi tanich surowców (ropy naftowej i gazu zimnego) z Rosji warunki te dawało się utrzymywać do czasu ostatnich wyborów prezydenckich z 9 sierpnia 2020 roku. Łukaszenka cieszył się dość dużą popularnością wśród obywateli Ukrainy i Rosji, a obecnemu prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełeńskiemu zdarzało się naśladować styl zachowania białoruskiego przywódcy, na przykład podczas spotkania z prezydentem miasta Dniepr Borysem Filatovym w sierpniu 2019 roku.

Z uwagi na społeczne protesty na Białorusi po ostatnich wyborach relacje między trzema państwami stały się napięte. Łukaszenka wydał decyzję o zamknięciu granicy z Polską i Litwą oraz wzmocnieniu ochrony granicy z Ukrainą. Na początku 2021 roku w ukraińskich mediach przedstawiono opinii publicznej dokument przechwycony przez ukraińskie służby wywiadu. Zgodnie z jego treścią służba graniczna Białorusi wysłała zaproszenie rosyjskiemu FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa) i jej oddziałom pogranicznym do wspólnej ochrony granicy z Ukrainą i budowy posterunków zwiadu radioelektronicznego[1]. Przeprowadzono także rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe „Słowiańskie braterstwo 2020” na zachodnich granicach Białorusi. W razie ewentualnego włączenia Białorusi do Rosji Ukraina zmierzy się z wyzwaniem wzmocnienia obrony dodatkowych kilometrów granic z państwem-agresorem. W tym kontekście dużego znaczenia nabiera współpraca militarna i gospodarcza w ramach Trójkąta Lubelskiego (inicjatywa utworzona przez ministrów spraw zagranicznych Polski, Litwy i Ukrainy w lipcu 2020 roku. Jej celem jest pogłębienie współpracy politycznej, społecznej, ekonomicznej oraz militarnej pomiędzy tymi państwami) oraz stan stosunków bilateralnych między Ukrainą, Polską a Litwą. Wizyta na Ukrainie prezydenta Andrzeja Dudy (12-13 października 2020) jest dobrym przykładem rozumienia partnerskich relacji oraz wyzwań, jakie czekają Polaków i Ukraińców. W sondażu przeprowadzonym przez New Europe Center prawie 86,83 proc. Ukraińców jest zwolennikami pogłębienia współpracy z Polską. Z kolei Andrzej Duda w rankingu zaufania do liderów państw zagranicznych plasuje się na drugim miejscu z wynikiem 48,37 proc. Lepszy wyniki ma tylko Angela Merkel – 59,71 proc. Łukaszence ufa 37,80 proc. Ukraińców, co daje mu czwarty wyniki[2].

Spotkanie ministrów spraw zagranicznych Polski, Litwy i Ukrainy w lipcu 2020 roku połączone z ogłoszeniem powołania Trójkąta Lubelskiego.

Spotkanie ministrów spraw zagranicznych Polski, Litwy i Ukrainy w lipcu 2020 roku połączone z ogłoszeniem powołania Trójkąta Lubelskiego Fot.: Sebastian Indra/MSZ

Po upadku ZSRR

W trójstronnych relacjach między Polską, Ukrainą a Białorusią zawsze należy uwzględnić jeszcze jeden podmiot – Federację Rosyjską i jej interesy. Po rozpadzie Związku Radzieckiego i systemu dwubiegunowego w Europie Środkowo-Wschodniej kraje tego regionu zaczęły samodzielnie decydować o swojej przyszłości. Zachód postrzegał Białoruś i Ukrainę jako strefę buforową między Rosją a byłymi krajami demoludów. Polska jeszcze w ostatnich latach istnienia ZSRR ostrożnie podejmowała wysiłki na rzecz nawiązania współpracy z Radziecką Ukrainą i Białorusią. Posłowie polskiego Sejmu byli obecni na pierwszym zgromadzeniu „Ukraińskiego Ruchu Ludowego na rzecz Przebudowy”, gdzie z mównicy przemawiali Adam Michnik i Włodzimierz Mokry, którzy głosili potrzebę nawiązania dobrych relacji w przyszłości. Na szczeblu państwowym po proklamowaniu przez Radę Najwyższą Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (USRR) Polska dyplomacja na czele z ministrem spraw zagranicznych Krzysztofem Skubiszewskim przyjęła politykę dwutorowości. Zakładała ona oprócz utrzymania relacji z Moskwą także nawiązanie bilateralnych kontaktów z dążącymi do suwerenności republikami Litwy, Ukrainy i Białorusi. W ramach tej polityki zawarto umowy o wzajemnym uznaniu istniejących granic, zdecydowano o założeniu nowych konsulatów generalnych Polski, m.in. we Lwowie. Podobne umowy zawarto z Białorusią. Po ogłoszeniu niepodległości, współpraca rozwijała się dynamicznie, szczególnie bezpośrednia wymiana handlowa na poziomie społecznym. Polacy jeździli na Ukrainę sprzedawać m.in. jeansy, a Ukraińcy do Polski pościel, alkohole i tytoń.

Na poziomie politycznym, polskie władze obrały kierunek integracji euroatlantyckiej. Ukraiński establishment na czele z Łeonidem Krawczukiem chciał odejść od wpływów Moskwy, a przynajmniej zmienić sposób myślenia swoich urzędników, a także całego społeczeństwa. Ponownie wyciągnięto z szuflady hasło „Przecz od Moskwy! Dawaj – Europę!” (w języku ukraińskim to brzmi „Геть від Москви! Дайош – Європу!”). Nawet podejmowano próby dołączenia do ówczesnego Trójkąta Wyszehradzkiego, lecz nie znalazły one wsparcia politycznego ze strony Polski. W tym samym okresie ukraińska strona podejmowała wysiłki na rzecz utworzenia pasa bezpieczeństwa w Europie Środkowej i Wschodniej (tzw. Plan Krawczuka), zgodnie z którym udałoby się uregulować kwestie graniczne oraz zacieśnić współpracę polityczno-wojskową[3]. Jednak i te próby nie przyniosły rezultatów. W końcu po zmianie władz w Kijowie i Mińsku w 1994 roku, a rok później w Warszawie relacje nabrały pragmatycznego charakteru i opierały się głównie na inwestycjach gospodarczych. Nad Dnieprem zdecydowano się na politykę wielowektorowości, która w praktyce zmusiła ukraińską dyplomację na szpagat dyplomatyczny pomiędzy Rosją a UE i USA. Białoruś pod rządami Aleksandra Łukaszenki przywróciła radziecką symbolikę państwową i styl rządzenia państwem (całkowita eliminacja opozycji). Białoruska władza popędziła w stronę ponownego zbliżenia z Rosją, czego dowodem jest zawarcie umowy o utworzeniu wspólnego państwa związkowego w 1999 roku. Tych Białorusinów, którzy nie zgadzali się z polityką państwową, wtrącano do więzień, a niezależne środki masowego przekazu zamykano.

Współpraca po „pomarańczowej rewolucji”

Po 2004 roku stosunki między Ukrainą i Białorusią uległy pewnym przemianom. Łukaszenka wobec protestujących w Kijowie zajął dość ostrożne stanowisko, ze względu na nadchodzące w 2006 roku wybory prezydenckie. Podczas kampanii wyborczej doszło do pierwszych masowych wieców poparcia w Mińsku dla głównego rywala Aleksandra Łukaszenki – Aleksandra Milinkiewicza. Wtedy udało się stłumić społeczne protesty z użyciem siły. Polska i Ukraina skierowały na te wybory niezależnych obserwatorów, których Białoruś deportowała z zakazem wjazdu na terytorium kraju na pięć lat. Przed deportacją niektórych obserwatorów z Ukrainy doszło do ich zatrzymania przez białoruskie KGB i tylko ingerencja ambasadora Ukrainy nie dopuściła do innych bezprawnych czynności. Ukraińscy aktywiści, którzy byli wówczas członkami organizacji publicznych PORA, czy Narodowego Aliansu przyjeżdżali na Białoruś, aby kontaktować się z siłami opozycji. Brali również czynny udział w pokojowych protestach, za co czekała ich łapanka milicjantów i 15 dni aresztu. Właśnie od czasów „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie, Łukaszenka ma zastrzeżenia wobec Ukrainy i jej obywateli. Większość Białorusinów, którzy są prześladowani w swoim kraju, najczęściej ucieka na Ukrainę i ubiega się o azyl polityczny, a następnie młodzi ludzie decydują się na wyjazd na studia do Polski.

„Pomarańczowa rewolucja” na Ukrainie nie doprowadziła do skutecznej transformacji ustrojowej i gospodarczej, a obóz dawnych politycznych współpracowników pogrążył się w kryzysie. Jedynie Polska konsekwentnie wspierała wschodniego sąsiada w jego dążeniu do euroatlantyckiej integracji, szczególnie podczas prezydentury Lecha Kaczyńskiego. W trakcie jego kadencji zapoczątkowano projekt Karty Polaka, z której skutecznie korzystają obywatele państw obszaru poradzieckiego, szczególnie z Ukrainy i Białorusi. W 2008 roku Polska i Szwecja zainicjowały w Unii Europejskiej inicjatywę Partnerstwa Wschodniego, która zakłada zacieśnienie współpracy między krajami Europy Wschodniej (Białorusi, Mołdawii, Ukrainy) i Kaukazu Południowego (Armenia, Azerbejdżan, Gruzja). Białoruś i Armenia odrzuciły możliwość udziału w tym projekcie i zdecydowały się na ścisłą integrację w ramach Euroazjatyckiej Unii Celnej pod przywództwem Federacji Rosyjskiej. Ukraina, Mołdawia i Gruzja zaangażowały się w projekt Partnerstwa Wschodniego, dostrzegając w tym perspektywę przyszłego pełnoprawnego członkostwa w UE. Współpraca w ramach tego programu trwała nawet po dojściu do władzy ekipy Wiktora Janukowycza, który kontynuował politykę wielowektorowości z czasów Kuczmy, dlatego prowadził negocjacje jednocześnie z Unią i Rosją. W przypadku umowy stowarzyszeniowej z Unią, którą miał podpisać na szczycie w Wilnie w 2013 roku, gotów był zaakceptować tylko część gospodarczą bez politycznej, w której mowa jest o przestrzeganiu praw człowieka i praworządności. Odmowa podpisania umowy spotkała się z protestem ukraińskiego społeczeństwa. Głównie młodzież dostrzegła w umowie nadzieję na lepszą przyszłość dla siebie i swoich dzieci, ruch bezwizowy, szansę na wyższy standard życia, czy walkę z powszechną korupcją. Janukowycz i jego rząd oszukali własnych obywateli oraz europejskich partnerów, co wywołało studenckie manifestacje, brutalnie rozpędzone przez siły specjalne milicji – Berkutu. Lawina protestów i manifestacji znanych jako „rewolucja godności” uruchomiły negocjacje między reżimem a opozycją pod auspicjami międzynarodowych partnerów. Jednym z negocjatorów był ówczesny minister spraw zagranicznych Polski, Radosław Sikorski, który namawiał opozycjonistów do zawarcia kompromisu z władzą, w innym przypadku przemoc na ulicach mogłaby doprowadzić do większej liczby ofiar wśród protestujących. Dokładnie ujął to w następujący sposób: „Jeśli nie poprzecie porozumienia, będziecie mieć stan wojenny, będziecie mieć armię. Wszyscy będziecie martwi”[4]. Problem polegał na tym, że ówczesny prezydent Ukrainy dla utrzymania swej władzy bezwzględnie wykonywał polecenia Putina i jego doradców. Jednak Janukowycz i Putin uświadomili sobie, że Ukraińców nie można tak łatwo zastraszyć i będą oni walczyć o swoją godność. Po aneksji Krymu przez Rosję i wojnie na wschodzie Ukrainy, Łukaszenka zaczął poważnie obawiać się o przyszłość swojego kraju. W obawie o utratę władzy nie uznał aneksji półwyspu i szukał możliwości wznowienia kontaktów z zachodem z udziałem nowych władz ukraińskich. Jako element nowego dyplomatycznego otwarcia w konflikcie zaproponował Mińsk jako miejsce negocjacji formatu normandzkiego (przywódcy Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy) dla rozwiązania konfliktu w Donbasie. Właśnie przez Białoruś trafiają do Rosji objętej sankcjami europejskie towary, a rosyjski kawior na Ukrainę, co nie pozostaje bez znaczenia dla budżetu Białorusi.

Ku przyszłości

Kolejne wybory prezydenckie i parlamentarne to zmiana władzy nie tylko na Ukrainie. Na odcinku relacji polsko-ukraińskich udało się, w opinii ekspertów, poprawić stosunki gospodarcze i wznowić rozmowy o przyłączeniu Ukrainy do inicjatywy Trójmorza w charakterze obserwatora. Strona polska dostrzega potencjał współpracy w zakresie energetyki. Podczas wizyty Andrzeja Dudy na Ukrainie w październiku 2020 roku podczas Polsko-Ukraińskiego Forum Gospodarczego w Odessie, zawarto porozumienie o współpracy między ukraińskim Naftogazem i polskim PGNiG. Również osiągnięto porozumienie z Funduszem majątku państwowego, które zakłada, że PGNiG dostanie wyłączny dostęp do informacji na temat prywatyzacji obiektów branży energetycznej na Ukrainie. Współpraca nabiera tempa, czego dowodem jest wspólne wydobycie gazu ziemnego przez PGNIG i ukraiński koncern w obwodzie lwowskim. Oprócz gospodarczych wątków obecna w polsko-ukraińskim dialogu pozostaje kwestia bezpieczeństwa i nie tylko ze względu na trwającą wojnę w Donbasie. Po wyborach prezydenckich z 9 sierpnia 2020 roku na Białorusi trwają protesty przeciwko fałszowaniu wyniku wyborów i uzurpacji władzy przez Łukaszenkę. Od tego momentu relacje Mińska z Warszawą i Kijowem pozostają napięte. Białoruski reżim zarzuca Polsce i Ukrainie podsycanie nastrojów społecznych, a nawet dążenie do odłączenia od Białorusi na rzecz Polski obwodu grodzieńskiego. Aby wzmocnić propagandowy przekaz, białoruskie KGB donosiło o „znalezieniu” w Polsce i na Ukrainie dywersyjnych centrów USA, które przygotowują grupy dla kontynuowania protestów. Mińsk nie przedstawił jednak żadnych dowodów na poparcie swojej hipotezy. Na te nieuzasadnione zarzuty białoruskiego reżimu dość trafnie na Twitterze odpowiedziała poseł Rady Najwyższej Ukrainy z ramienia Europejskiej Solidarności, Sofiya Fedyna w imieniu wszystkich uczestników Majdanu – „Żywie Belarus”, czyli „Niech żyje Białoruś”. W ten sposób otwarcie wsparła protestujących Białorusinów. We Lwowie sztab ukraińskich wolontariuszy „Białoruskiego centrum kryzysowego” udzielał wsparcia Białorusinom, którzy opuścili swój kraj w obawie przed przemocą reżimu Łukaszenki[5]. Pomoc polegała na wypełnianiu wniosków o azyl, poszukiwaniu mieszkań do wynajęcia, czy udzielaniu wsparcia finansowego. Jednak Aleksander Łukaszenka zaczyna szukać możliwości wyjścia z międzynarodowej izolacji i deklaruje gotowość wznowienia współpracy na szczeblu międzypaństwowym z prezydentem Ukrainy[6].

Białorusini mają już dość rządów uzurpatora, choć świadomi są tego, że za plecami Łukaszenki stoi militarna siła Rosji. Na protestach nie ma więc żadnych antyrosyjskich haseł, aby nie drażnić wschodniego sąsiada. Białoruskie społeczeństwo próbuje tym samym uniknąć scenariusza ukraińskiego – aneksji Krymu i wojny w Donbasie. W planach Kremla Białoruś jest postrzegana jako przyczółek dla ewentualnego uderzenia militarnego na Ukrainę, Litwę i Polskę. Ostatnie dwa kraje to wschodnia flanka NATO i jednocześnie lądowy korytarz do Kaliningradu. Nie jest tajemnicą, że w przygranicznych wioskach na Białorusi stacjonują rosyjskie oddziały wojskowe, które po wspólnych ćwiczeniach nie wycofują się na miejsca stałej dyslokacji. W tej sytuacji oprócz wysiłków dyplomatycznych potrzebne jest wzmocnienie współpracy militarnej w ramach Trójkąta Lubelskigo (Litewsko-Polsko-Ukraińska brygada), a szerzej – intensyfikacja wspólnych ćwiczeń wojskowych w ramach programów NATO.

Aktualna sytuacja na Białorusi świadczy, że Kreml popełnia dokładnie te same błędy, jak i podczas „rewolucji godności” na Ukrainie w latach 2013–2014. Putin nie rozumie prostej prawdy – dla tych, którzy bronią swej wolności i godności, poświęcenie nie jest straszne. Białorusini, idąc w ślady Ukraińców, żegnają się z rosyjskim imperium.


[1] https://focus.ua/ukraine/471978-belarus-priglasila-pogranichnikov-fsb-rf-sozdat-razvedpunkty-na-granice-s-ukrainoy-foto, dostęp 10.01.2021.

[2] https://twitter.com/KaterynaZarembo/status/1339127240123174914, dostęp 05.12.2020.

[3] Józef M. Fiszer, Tomasz Stępniewski, Konrad Świder Polska – Ukraina – Białoruś – Rosja. Obraz politycznej dynamiki regionu. Warszawa, 2019. s. 89.

[4] https://natemat.pl/92855,bedziecie-martwi-jesli-nie-poprzecie-porozumienia-tak-radoslaw-sikorski-negocjowal-na-ukrainie#, dostęp 05.01.2021.

[5] https://www.radiosvoboda.org/a/bilorus%CA%B9kyy-kryzovyy-tsentr-u-l%CA%B9vovi/31042813.html, dostęp 12.01.2021.

[6] https://www.radiosvoboda.org/a/news-lukashenko-bilorus-ukrayina-vidnosyny/31041006.html, dostęp 10.01.2021.

Autor: Oleksii Lionchuk

Ukończył studia magisterskie na kierunku historia w Państwowym Uniwersytecie Humanistycznym w Równem. Przez 7 lat pracował na Ukrainie jako nauczyciel historii, filozofii i politologii w szkołach podstawowych i podyplomowych. Od 2014 roku jest doktorantem w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zainteresowaniami badawczymi są kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego, relacje polsko – ukraińskie w XX wieku, historia Europy Środkowej i Wschodniej oraz geopolityka. Pod kierunkiem promotora dr. hab. Piotra Mikietyńskiego pisze rozprawę doktorską Społeczeństwo obywatelskie w Polsce i Ukrainie (1989 - 2010) – studium społeczno-polityczne.

Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej 2019-2021”.

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Fot. Venita Oberholster z pixabay.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP Instytut Spraw Obywatelskich

Zadanie dofinansowane ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych