Pieskie życie u boku liderów politycznych
Nigdy nie stoją na pierwszym planie, chociaż potrafią skupiać uwagę. Nie wypowiadają się w programach publicystycznych, choć na ich temat będą wypowiadać się inni. Nie kupimy ich autobiografii ani nie posłuchamy ich charyzmatycznego wystąpienia na wiecu wyborczym, ale ich imię zapamiętamy z łatwością. Mówiąc „oni” myślimy oczywiście o… psach. Możemy powiedzieć, że są to zwykli towarzysze życia polityków, ale patrząc na obecne trendy stwierdzamy, że ich rola jest dużo większa niż umiejętne aportowanie piłki…
Pierwsze dwa tygodnie listopada dostarczyły nam wiele emocji. Ludzie na całym świecie, co chwile odświeżali portale informacyjne, aby dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja w Stanach Zjednoczonych. W momencie, gdy media amerykańskie podały informacje, że Joseph Biden jest przewidywanym zwycięzcą wyborów prezydenckich, internet zawrzał masą informacji na temat starszego senatora z Delaware. Oprócz informacji o Kamali Harris, pierwszej kobiecie na stanowisku wiceprezydenta, wiele mówiło się o… Majorze, czyli pierwszym psie pochodzącym ze schroniska, który zawita w progi Białego Domu. Miłośnicy czworonogów poczuli jawną sympatię do prezydenta-elekta, co okazywali przez masowe udostępnianie wspólnych zdjęć Bidena w towarzystwie jego dwóch psów. Eksperci ds. Public Relations widzą w tym pewien powtarzalny schemat, polegający na ocieplaniu swojego wizerunku[1]. Ale dlaczego prezydent chciałby chować się za swoim czworonogiem?
Dlaczego psy „idą w parze” z polityką?
Jak wygląda ideał politycznego lidera? Odkąd polityka stała się bardziej spersonalizowana, dzięki mediom społecznościowym, zmieniły się nasze oczekiwania wobec polityków[2]. Racjonalny wyborca, wciąż liczy na to, że politycy rozsądnie podejdą do kwestii gospodarczych, prawnych, czy tych dotyczących ochrony środowiska, ale zwraca też uwagę na ich prywatne życie. Zmniejszenie dystansu dało szansę wielu politykom na postawienie na swój wizerunek. Oczywiście polityk wciąż musi być racjonalny, waleczny, kochać swój kraj i społeczeństwo, ale musi być też reprezentantem spraw obywateli. A co najlepiej może łączyć „zwykłego Kowalskiego”, z wysoko postawionym urzędnikiem państwowym niż wierny pies u boku? Sama część wspólna to jednak nie wszystko. W końcu wielu z nas, woli koty niż psy lub inne zwierzęta. Dużą rolę w całym zabiegu marketingowym odgrywa sam charakter związku człowieka z psem. Jeśli przeanalizować tę relację, to można zauważyć pewien wspólny mianownik cech politycznego lidera i dobrego właściciela.
Naukowcy z Uniwersytetu Wiedeńskiego w tym roku przeprowadzili badania nad oczekiwanymi przez społeczeństwo cechami polityków[3]. Ankietowani w pierwszej kolejności mówią o swojej preferencji wobec polityków, którzy pozostają w kontakcie z ludźmi; lubią się z nimi spotykać, rozmawiać. Można pokusić się o stwierdzenie, że społeczeństwo chce zobaczyć kogoś takiego jak oni na ważnym stanowisku państwowym. Nawet dobrze rządzący, pozostaną mniej lubiani, jeśli będą mniej „ludzcy”. Nie chcemy spotykać się z politykami, którzy będą rozmawiać tylko o ekonomii, stosunkach międzynarodowych, czy nowych krajowych inwestycjach. W tym miejscu pies może wyciągnąć swoją pomocną łapę. Psy to istoty niezwykle spontaniczne, kochają bezgranicznie swoich właścicieli. Potrafią one dopasować się do wielu sytuacji, ale nie będą przestrzegać sztywnego protokołu dyplomatycznego. Kontakt polityka z psem stwarza okazję do pokazania prawdziwych emocji, właśnie tak bardzo pożądanych na współczesnej scenie politycznej. W badaniu wspomniano również o asertywności i spełnianiu obietnic wyborczych. Przy wytresowaniu psa są to cechy kluczowe. Jeśli chcemy, żeby pies był nam posłuszny, musimy być wobec niego konsekwentni. Podobnie jest ze społeczeństwem, które oczekuje od liderów pewnych decyzji i podążenia jasno wyznaczoną drogą. Wyborcy wskazują, że nie lubią być oszukiwani; nie znoszą korupcji. Tak samo nasze czworonogi, potrafią się zezłościć, kiedy jesteśmy wobec nich nie fair. Na koniec badania, ankietowani zostali poproszeni o krótkie zdefiniowanie idealnego polityka. Wśród odpowiedzi, pojawiła się wspólna myśl: „Polityk powinien być jak ja, ale bardziej jak przywódca”.
Może należałoby się zastanowić, czy psy „nie tresują” swoich właścicieli na takich oczekiwanych przez nas przywódców?
Przykład z krajowego podwórka — Bąbel
Wybory prezydenckie w Polsce w 2020 roku zdecydowanie przeszły do historii. Nie chodzi tutaj o sam wyjątkowy charakter wyborów w czasie pandemii, a o taktyki stosowane przez osoby zajmujące się promocją wizerunku kandydatów na najwyższy urząd w państwie. Mówiło się o podciągniętych rękawach białych koszul, które miały symbolizować gotowość do pracy[4]. Dużą rolę przypisano również żonom obu kandydatów, jednakże było to zdecydowanie za mało. Komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego w bardzo sprawny sposób wykorzystał obecność młodego buldoga francuskiego w rodzinie prezydenta Warszawy. Bąbel był obecny w kampanii od samego początku. Na filmiku, który powstał przed wyborami samorządowymi, Trzaskowski pokazał swoją rodzinę uzupełnioną o spontaniczność małego czworonoga. Internet pokochał młodego buldoga. Internauci, w formie memów, sami zaczęli tworzyć materiały promocyjne Rafała Trzaskowskiego. Pojawiły się między innymi przerobione zdjęcia plakatów, na których pojawiał się Bąbel z hasłem „Silny Prezydent, Wspólna Polska”. Grupa Stonewall, czyli organizacja zajmującą się prawami osób LGBT, chwilę przed finałem kampanii wrzuciła na swój Instagram zdjęcie Bąbla z dopiskiem „To jest Bąbel Trzaskowski. Pomóżmy Bąblowi zamieszkać w pałacu”[5].
Również organizacja Dziewuchy Dziewuchom, na swoim Facebooku opublikowała post, w którym napisano: „A jeśli nie przekonuje Cię żaden z kandydatów, to idź na wybory dla Bąbla. Po prostu […]”. Oba posty uzyskały wiele wyświetleń, co komitet wyborczy kandydata Koalicji Obywatelskiej (KO) przyjął z ogromnym entuzjazmem. Również osoby, do tej pory pozostające jako neutralne polityczne, poczuły się przekonane przez Bąbla do oddania głosu. Nie jesteśmy w stanie liczbowo stwierdzić jak bardzo Bąbel pomógł w kampanii Rafałowi Trzaskowskiemu, ale z pewnością, nawet największy fan kotów, mógł poczuć odrobinę sympatii wobec kandydata KO. W zestawieniu z badaniami naukowców z Uniwersytetu Wiedeńskiego widać, że Bąbel miał za zadanie przybliżyć nam postać kandydata, jako lidera konkretnego, asertywnego, ale też pełnego życzliwości i troskliwego. Kto by pomyślał, że mały, śliniący się buldog sprawi, że w to uwierzymy?
Spontaniczność na brytyjskim dworze
Przestrzeganie królewskiego protokołu nie należy do najprostszych. Rodzina Królowej Elżbiety II, wiele razy musiała zmierzyć się z atakiem mediów, oskarżających Windsorów o zbytnią powagę i brak okazywania emocji. Oczekiwania społeczeństwa nie pokrywały się ze sztywno określonymi zasadami funkcjonującymi na dworze. Istniały jednak pewne luki, które pozwalały Elżbiecie II na pokazanie swojej ludzkiej strony. W ciągu prawie 70 lat te luki nazywały się Monty, Daisy, Lima, Willow, czy Holly. Jej królewska mość związała się z rasą psów o nazwie Welsh Pembroke Corgi. Towarzyszyły jej one podczas wielu wizyt. Ich obecność spopularyzowała nie tylko samą rasę psów, ale również samą monarchię na całym świecie. Elżbieta II, pokazując się ze swoimi psami, nie była już tylko Królową — sztywną i zimną. Powoli tworzył się obraz troskliwej kobiety, której leży na sercu dobro poddanych. Rynek podchwycił reklamowanie psów i stąd w każdym miejscu w Wielkiej Brytanii bez problemu kupimy różnego rodzaju gadżety portretujące Jej Królewską mość w towarzystwie Daisy, Willow lub innego corgi. Krok po kroku, psy stały się ikoną brytyjskiego dworu. Kiedy istniała potrzeba, corgi grały pierwsze skrzypce w reklamach promujących Windsorów. W 2012 roku, w czasie Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie, Willow i Holly wystąpiły u boku Daniela Craiga i Elżbiety II w filmie promującym zawody sportowe. W filmie nie pojawiły się wnuki królowej, nie pokazano jej czytającej książki w ciepłym fotelu — jej rola sprowadziła się do ciągłej pracy w towarzystwie najbliższych jej istot. I taka właśnie królowa chce być postrzegana. Pracowita, niezłomna, ale wciąż posiadająca wiele uczuć wobec każdego, kogo spotka.
Stanowczy, ale wrażliwy — po co Putinowi psy?
Wizerunek Władimira Putina na świecie jest dosyć zróżnicowany. Niektórzy uważają go za doskonałego lidera rosyjskiego narodu, inni natomiast widzą w nim totalitarnego dyktatora, tłamszącego swój naród. Niezależnie z której strony spojrzymy, Putin jest przedstawiany jako osoba niezwykle stanowcza, dominująca oraz bezkompromisowa. Istnieją jednak chwile, kiedy rosyjski prezydent pozwala nam poznać się z bardziej wrażliwej strony. W drodze na szczyt politycznej kariery Putinowi towarzyszyło wiele psów. Do najbardziej znanych należy m.in. Koni, czyli zmarła w 2014 suczka rasy labrador. Uczestniczyła ona w wielu ważnych spotkaniach o randze międzynarodowej. Stanowiła swego rodzaju „ice-breakera” (technika przełamywania pierwszych lodów pomiędzy uczestnikami) przy spotkaniach z liderami świata zachodniego. Wielu uśmiechniętych polityków, takich jak Tony Blair, czy George Bush można spotkać na zdjęciach w towarzystwie Koni. Do jednego z ważniejszych momentów w karierze psów Putina należy spotkanie z Gurbanguly Berdimuhamedow. Podczas spotkania, Putin dostał w prezencie psa. Pozujący do zdjęć prezydent Turkmenistanu bez skrupułów łapie małego szczeniaka za kark, jakby nie rozumiał, że zwierzęta mogą odczuwać ból (Należy jednak pamiętać, że złapanie psa za kark de facto nie wywołuje bólu, ale dla nas pozostawia takie błędne wrażenie). Niedługo później Władimir Putin wstał, aby wziąć i przytulić psa. Międzynarodowa prasa zawrzała; pojawiło się wiele przychylnych głosów skierowanych w stronę prezydenta Federacji Rosyjskiej. Opinia publiczna czasami jest w stanie przymknąć oko na niektóre sprawy. W internecie można spotkać komentarze pokroju: „Putin nie może być taki zły, skoro posiada tyle miłości dla swoich psów”. Można znaleźć też słowa krytyki, które wskazują na prostą zagrywkę polegającą na ociepleniu wizerunku. Na tym polega zamieszanie poznawcze, wprowadzone dzięki wykorzystaniu słodkich, ale potężnych psów u boku Putina. Pozwala to być Putinowi jednocześnie stanowczym, ale i wrażliwym. Z chwilą, gdy przychodzi nam zestawienie jego dokonań, chociażby na tle militarnym w państwach postsowieckich, z obrazem, gdy „ratuje z opresji” psa z rąk turkmeńskiego przywódcy. Ciekawe, czy sytuacja przebiegałaby tak samo, bez blasku fleszy…
Czy psy są zagrożeniem dla polityki?
Patrząc na strategie stosowane przez ekspertów ds. PR, możemy poczuć się zaniepokojeni. Doskonale znamy swoje wady i jesteśmy w stanie wskazać momenty, gdy dokonujemy błędnych osądów. Wiedzą to również marketingowcy, którzy starają się to wykorzystać na wielu polach. Uczucia do zwierząt są głęboko zakorzenione w nas samych i nie jest tak łatwo odłożyć je na bok. Musimy jednak pamiętać, że polityków należy oceniać głównie po ich dokonaniach. Pogłaskanie psa nie sprawi, że rządzący efektywnie zwalczą bezrobocie. Wzięcie psa ze schroniska nie uratuje nas przed katastrofą klimatyczną. To, w czym nam jednak pomoże obecność psa, to poznanie polityków głębiej. Zmniejszenie dystansu, chociażby przez obecność czworonogów, pozwala nam dowiedzieć się na kogo tak naprawdę, oddajemy swój głos. Immanuel Kant powiedział kiedyś, że człowieka można oceniać po tym, jak traktuje zwierzęta.
Może polityka można ocenić po tym, jak traktuje zwierzęta i obywateli?
[1] https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0148296307001889, [dostęp: 11.11.2020].
[2] https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0092656620300787, [dostęp: 11.11.2020].
[3] Ibidem
[4] https://kobieta.wp.pl/wizerunek-kandydatow-na-prezydenta-w-kampanii-wyborczej-ludzie-oczekuja-bialej-koszuli-6524552616195713a, [dostęp: 11.11.2020].
[5] https://www.facebook.com/grupastonewall/photos/a.631459933664323/1995671483909821/, [dostęp: 11.11.2020].
Foto: Władimir Putin i Gurbanguly Berdimuhamedow (2017-10-11) fot. Presidential Press and Information Office / CC BY 4.0.
Autor: Wojciech Szymczak
Student ekonomii na Uniwersytecie Warszawskim. Od niedawna dołączył do zespołu RODM Łódź jako praktykant, a następnie wolontariusz, gdzie zajmuję się m.in. wyszukiwaniem oraz pozyskiwaniem informacji. Najbardziej interesują go analiza danych oraz nauki behawioralne. W wolnym czasie uczy się szwedzkiego. Pasjonat kina Wesa Andersona.
Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej 2019-2021”.
Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.