Sieć Regionalnych Ośrodków Debaty Międzynarodowej

P. Kowal: Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej

Książka „Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej” jest poświęcona kształtowaniu się polskiej polityki wschodniej w okresie transformacji oraz wyjaśnieniu jej genezy. Nowa polityka uformowała się w czasie wielkiej zmiany 1989-1991, gdy jeden porządek międzynarodowy został w ciągu kilku lat zastąpiony innym.

Autor analizuje te procesy w oparciu o wiele nieznanych wcześniej badaczom dokumentów, przeprowadzone przez siebie ankiety eksperckie i wywiady. Pokazuje zależności pomiędzy polską polityką wschodnią a trendami światowymi i podejściem Jana Pawła II. Prezentuje rolę w kształtowaniu polskiej polityki wschodniej kluczowych polityków epoki m.in. Krzysztofa Skubiszewskiego, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka czy Zbigniewa Brzezińskiego, wiele uwagi poświęca funkcjonowaniu polskiej dyplomacji w okresie przełomu. Czytelnik otrzymuje kompleksowy opis procesów, które kształtowały politykę wschodnią na początku III Rzeczypospolitej, oraz propozycje ich interpretacji (z materiałów Wydawnictwa Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka - Jeziorańskiego we Wrocławiu).

Zachęcamy do lektury. Wydawnictwu Kolegium Europy Wschodniej, wydawcy książki „Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej”, dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji.

Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej

(fragment)

Lata 1989-91 to geopolityczne trzęsienie ziemi, które zmieniło międzynarodowe otoczenie Polski. Wyłoniony w częściowo wolnych wyborach rząd musiał znaleźć receptę, jak postępować wobec niepodległościowych tendencji w republikach sowieckich oraz wobec samej Rosji, która pogrążała się w coraz większym chaosie. W książce „Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej” Paweł Kowal, historyk z politycznym doświadczeniem, wykorzystując niepublikowane dokumenty i dostęp do dyplomatów i urzędników wysokiego szczebla, zrekonstruował wyłanianie się idei neoprometeizmu. To połączenie myśli politycznej „Kultury” Jerzego Giedorycia, refleksji opozycji demokratycznej z lat 70. i 80. i poglądów Jana Pawła II w zetknięciu z planami amerykańskiej dyplomacji umożliwiło III RP odnalezienie się w nowych warunkach i prowadzenie aktywnej polityki na wschód od swych granic.

W jednym z rozdziałów opisuje koncepcje rodzące się w Waszyngtonie mające zapobiec destabilizacji w Związku Sowieckim.

Dysonans poznawczy elit politycznych w Polsce mogły budować [w 1991 r.] nadchodzące ze Stanów Zjednoczonych (w zasadzie dotyczyły całego Zachodu) informacje na temat planów szerokiej pomocy dla ZSRS. Z perspektywy lat rzecz wygląda klarownie: w kręgach administracji i ekspertów za oceanem toczyła się debata, swego rodzaju burza mózgów, której echa docierały do Polski głównie kanałami dyplomatycznymi, ale nie tylko. […]

W sierpniu 1990 roku dyrektor generalny w Ministerstwie Finansów (w trybie poufnym) przekazał wicepremierowi Balcerowiczowi informacje o swojej rozmowie z przebywającym w Polsce prywatnie jednym z dyrektorów z MFW (Jacobem Frenkelem), który poinformował go o trwających latem rozmowach przywódców zachodnich dotyczących „kontrowersyjnej sprawy pomocy dla ZSRR” lansowanej przez Niemcy i Francję przy wstrzemięźliwości USA i Wielkiej Brytanii. Z czasem – w kolejnych miesiącach – przekonanie o konieczności „pomagania”, czyli w rzeczywistości wspierania ZSRS, by przetrwało, zyskiwało też więcej zwolenników w USA. W każdym razie dla bacznych obserwatorów polityki USA wiosną 1991 roku stało się jasne, że polityka administracji Busha różni się nieco od podejścia Reagana do Rosji i ZSRS.

Podstawowym pojęciem pozwalającym zrozumieć nowy trend było „widmo destabilizacji”.

Sytuacja w Sowietach w ocenie Zachodu zmieniała się na tyle, że współuczestnikiem pomocy miała być także Polska. Już w styczniu 1991 roku Polska deklarowała pewną pomoc dla Związku Sowieckiego – wrócę jeszcze do kwestii, jak taka pomoc miałaby zdaniem polskiego MSZ wyglądać. Skierowana z Zachodu pomoc została wstrzymana ze względu na sowiecką interwencję na Litwie, sprawa podtrzymywania ZSRS wróciła jednak szybko.

Akcję pomagania rozpadającemu się Związkowi Sowieckiemu można zrozumieć w kontekście strachu części elit Zachodu przed pogłębieniem kryzysu imperium, w taki sposób, że nie można by zapanować nad procesami rozpadu. Część celów polityki Reagana z punktu widzenia USA była już w zasadzie osiągnięta – szczególnie jeśli chodzi o rozbicie Układu Warszawskiego. Więcej, o skali zmiany świadczy fakt, że w półtora roku po wyborach czerwcowych 1989 roku Polska była rozważana jako zaplecze amerykańskiej taktyki, Stany Zjednoczone zdecydowały się na stabilizowanie sytuacji dawnego partnera i konkurenta, to znaczy – jako plan minimum – nie zamierzały przyspieszać procesów rozpadu. Polska dyplomacja odnotowywała nieco zaskakujące sygnały płynące z Waszyngtonu w kierunku ZSRS – można było odnieść wrażenie, że w niepamięć poszła sowiecka interwencja na Litwie, choć rzecz jasna poparcie USA dla wyjścia Sowietów z państw bałtyckich już się nie zmieniało.

Przejawem polityki wobec Rosji był natomiast tzw. program harvardzki, zakładający przekazywanie Moskwie 30 miliardów dolarów rocznie przez pięć lat na podtrzymywanie stabilizacji ZSRS. Polscy dyplomaci zauważyli też, że w Waszyngtonie zaczęto okazywać atencję takim postaciom jak Szewardnadze czy Jewgienij Primakow. Duże znaczenie miała publiczna debata wpływowych amerykańskich analityków, polityków i intelektualistów, między innymi Richarda Nixona, Zbigniewa Brzezińskiego i senatora Richarda Lugara, z której wynikało, że USA jako interes narodowy postrzegają podtrzymanie ZSRS poprzez swoją pomoc dla tego kraju oraz mobilizowanie do tego rodzaju pomocy państw sojuszniczych. Program harvardzki stał się drogowskazem polityki amerykańskiej wobec ZSRS, a potem Rosji, z wszystkimi tego konsekwencjami, także dla podejścia elit politycznych Warszawy do Rosji w okresie przełomu. Waszyngton narzucił bowiem sojusznikom paradygmat podtrzymywania stabilizacji i samoograniczenia w poszukiwaniu korzyści z rozpadu imperium.

30 marca 1867 r., podpisanie rosyjsko-amerykańskiej umowy w sprawie sprzedaży Alaski na obrazie olejnym Emanuela Leutzego. Po lewej stronie od globusa siedzi pomysłodawca kupienia przez USA nowego terytorium, sekretarz stanu William Seward (1801-72). Przed globusem stoi baron Eduard de Stoeckl, ambasador cara Aleksandra II, który odpowiadał za transakcję ze strony rosyjskiej.

Nie było to jednak jedyne podejście do rozpadającego się imperium, jakie występowało w kręgach eksperckich za oceanem, pojawiła się bowiem ogólna krytyka polityki prowadzonej przez administrację Busha. Richard Caplan, redaktor naczelny „World Policy Journal”, dostrzegał brak amerykańskiej koncepcji wobec zwycięstwa konkurencji z Sowietami. Oceniał linię postępowania 41. prezydenta USA jako idealistyczną, porównywał ją z polityką Wilsona, dodawał jednak rozczarowany, że Bushowska wizja nowego porządku świata nie jest wypełniona właściwą treścią, nie pociąga za sobą koniecznych zmian w amerykańskiej polityce zagranicznej. Caplan podkreślał, że jest ona „nawigowana na podstawie wskazań tego samego kompasu, który doprowadził do końca zimnej wojny”. Prezentowano także śmielsze pomysły. Kilka miesięcy później na łamach tego samego periodyku związany z Yale Walter Russell Mead zgłosił całkowicie inny sposób wsparcia modernizacji Rosji niż zachowawcze pomysły harvardzkiej profesury. Wzorem dawnego zakupu Alaski przez USA tym razem zaproponował Rosji kupno dużej części Syberii za 2–3 biliony dolarów.

Po latach propozycja ta wydaje się niemal fantastyczna, z pewnością jednak dobitnie pokazuje, że w amerykańskim myśleniu strategicznym pokusa skorzystania z okazji i ostatecznego rozwiązania kwestii imperializmu rosyjskiego przynajmniej była dyskutowana. Mead uważał, że mieszkańcom tej azjatyckiej części Rosji, która miała zostać nabyta przez USA, należy przyznać wszelkie prawa; apelował, by podjąć wielką akcję kształcenia mieszkańców Syberii, rozpocząć realizację wielkich programów infrastrukturalnych w regionie itd., natomiast samej Rosji dać długoterminowe gwarancje dostaw surowców.

Plan był bardzo prosty i znajdował się na antypodach pomysłu harvardzkiego: chodziło o włączenie do USA jako kolejnego stanu – dodatkowej gwiazdki na amerykańskiej fladze – terytorium siedmiokrotnie większego niż Alaska, z 15 milionami mieszkańców.

Autor eseju sugerował, by wpłaty dla Rosji rozłożyć na dwadzieścia lat, przykładowo po 200 miliardów dolarów co roku, częściowo w gotówce, częściowo w surowcach. Operacja taka miałaby umożliwić pełną modernizację państwa rosyjskiego już nie jako imperium, lecz standardowej liberalnej demokracji, a przy okazji pozwalała na zagospodarowanie wielkich syberyjskich obszarów. Pomysły tego typu odnotowuję z kronikarskiego obowiązku, ale w 1991 roku było już jasne, że program polityki amerykańskiej wobec Rosji ma inny charakter.

Z punktu widzenia polskiej polityki wschodniej sytuacja, w której Związek Sowiecki miał być wspierany przez Zachód, żeby uniknąć rozpadu, była wyzwaniem. Wewnątrz MSZ powstały jednak projekty, jak wykorzystać to nastawienie USA w postaci kredytowania przez Zachód eksportu z Polski do ZSRS czy uczestnictwa polskich i środkowoeuropejskich specjalistów w ekipach doradczych, które miały udać się do Rosji. Autor notatki dotyczącej tej kwestii, Maciej Kozłowski, proponował, by jak najszybciej przedstawić na Zachodzie plan takiego udziału Polski, a być może także innych państw środkowoeuropejskich w pomaganiu Rosji:

Właściwe sprzedanie takiego planu np. pod hasłem „nowego planu Balcerowicza” lub „programu Wałęsy”, jego odpowiednie rozreklamowanie i wprowadzenie w obieg myślenia mogłoby mieć dalekosiężne skutki wykraczające poza oczywiste doraźne korzyści.

Dla tematyki tej pracy nie są istotne konkretne ruchy proponowane przez urzędnika MSZ ani nawet to, że jeszcze niedawno silne politycznie i gospodarczo centrum imperialne okazało się uzależnione od pożyczek z Zachodu. Kluczowe jest to, że w momencie gdy w Polsce toczyła się zasadnicza dyskusja, w jaki sposób odnosić się do rozpadającego się Związku Sowieckiego i w debacie publicznej zadomowił się pogląd, iż należy wspierać powstające na jego gruzach państwa, w tym Rosję, sojusznicza już wówczas Ameryka w istocie wysyłała sygnał, który mógł być mylący dla Polski i rozumiany jako wyraz mocnego poparcia dla ZSRS. W stolicy USA funkcjonował także pogląd, że w interesie Zachodu jest utrzymanie Związku Sowieckiego w innej, odnowionej formie. Doktryna utrzymania ZSRS w zamian za stabilizację i bezpieczeństwo dla Zachodu musiała siłą rzeczy wpływać na kształt polskiej polityki wschodniej. […]

Przemówienie kijowskie George’a Busha z 1 sierpnia 1991 roku, które weszło do historii jako Chicken Kiev Speech, sprawiło, że poparcie przez USA niepodległości Ukrainy wciąż było kwestią problematyczną. Wygłoszona przed Radą Najwyższą mowa okazała się jeszcze jedną próbą udzielenia wsparcia Gorbaczowowi.

Bush optował za pozostaniem Ukrainy w związku z Rosją w ramach nowego, zmodyfikowanego Związku Sowieckiego i wychwalał dotychczasowego przywódcę państwa.

Jednocześnie przestrzegał przed ukraińskim nacjonalizmem, zachęcał do unikania despotyzmu itd. Przemówienie prezydenta USA niemal całkowicie rozmijało się z odczuciami opinii publicznej nad Dnieprem i spotkało się z krytyką zarówno na Ukrainie, jak i w USA. Przemówienie to należy zapewne odczytać szerzej, jako wyraz obaw USA w odniesieniu do całego regionu. Oczywiście z kilku powodów (współpraca z Niemcami hitlerowskimi, zbrodnie wojenne wobec ludności polskiej, żydowskiej itd., infiltracja nacjonalistycznych środowisk ukraińskich na uchodźstwie przez służby amerykańskie) świadomość historycznych konsekwencji ukraińskiego nacjonalizmu była na Zachodzie znana najbardziej. Chodziło jednak o zjawisko o znaczeniu regionalnym.

Trzeba w tym kontekście wyjaśnić, że w waszyngtońskich sferach decyzyjnych pojawiały się dyskusje z tezą, iż poparciu USA dla ruchów odśrodkowych w ZSRS (co często oznaczało poparcie dla ruchów narodowych) może towarzyszyć wzrost nacjonalizmów. Był to też przedmiot specjalnych opracowań Brzezińskiego. Amerykanie zetknęli się z tym problemem w sowieckiej Azji Środkowej w kontekście Afganistanu. Rząd amerykański prowadził w latach 80. szerokie studia nad problemem nacjonalizmu w regionie, szczególnie w ZSRS, wykorzystując do tego szereg instytucji, w tym RAND Corporation. Można nie podzielać argumentacji, a szczególnie kijowskiej retoryki Busha, ale nietrudno ją zrozumieć na gruncie amerykańskiego podejścia do kwestii nacjonalizmu w regionie.

W jakimś sensie treść Chicken Kiev Speech wyjaśnia też ówczesną powściągliwość amerykańskiej polityki także wobec zmian w Polsce i nacisk na łagodny przebieg transformacji, tak by nie pobudzić czynnika nacjonalistycznego. Przemówienie kijowskie oddawało nierzadkie w opiniotwórczych elitach Waszyngtonu przekonanie o tym, że w trakcie transformacji państwa w Europie Środkowej przejawiać będą skłonności do nacjonalizmu czy autorytaryzmu. Przykładowo Francis Fukuyama po pierwsze uważał, że w Europie ruch ku zjednoczeniu jest „chwilowym zboczeniem z kursu, wywołanym doświadczeniami drugiej wojny światowej”, a w rzeczywistości Europa będzie zmierzać ku nacjonalizmowi, po drugie w odniesieniu do Polski w „Końcu historii” wręcz prognozował graniczne zatargi polsko-litewskie. Warto przypomnieć, że w amerykańskiej tradycji myślenia o regionie Europy Środkowej już od czasów wystąpienia Wilsona z 8 stycznia 1918 roku, kiedy ogłosił swoje 14 punktów, był element niepokoju o powstawanie sporów na tle narodowościowym.

W otoczeniu prezydenta USA już wtedy prognozowano zatargi między Polakami a Litwinami, Białorusinami i Ukraińcami.

Obawa przed powrotem do starych nacjonalizmów sprzed epoki dominacji sowieckiej w regionie, które miałyby odżyć po tym, jak imperialny system odtaje, była jednym z motorów amerykańskiej polityki wobec tej części Europy, tj. popierania integracji regionalnej (Grupa Wyszehradzka), integracji europejskiej (traktat z Maastricht), dobrych relacji między państwami regionu, wspomagania transformacji gospodarczej, odrzucania nacjonalizmów itd. Informacje o pierwszych komplikacjach w relacjach polsko-litewskich, polsko-ukraińskich czy trudnościach w pierwszych kontaktach polsko-białoruskich, podobnie jak echa pierwszych konfliktów wokół praw mniejszości narodowych, zapewne docierały za ocean w raportach dyplomatów.

Oczywiście w innym stopniu dotyczyło to nowych państw z drugiego kręgu Sałmina (dawne republiki związkowe), a w innym, sądzić należy, że mniejszym, tzw. imperium zewnętrznego. Wilsonowska tradycja amerykańskiej polityki nakazywała popieranie integracji w Europie na różnych poziomach jako metodę zapobieżenia wojnie. Charakterystyczne, że była to linia paralelna z papieskim nauczaniem w Polsce z 1991 roku.

Ostrzeżenia przed nacjonalizmem płynęły także w odniesieniu do Polski, ale z kolei polscy przedstawiciele w relacjach ze Wschodem też ostrzegali przed nacjonalizmem, jak Adam Michnik uczestników zjazdu Ruchu w Kijowie w 1989 roku czy Krzysztof Skubiszewski swoich rozmówców w Mińsku w październiku 1990 roku (kiedy minister spraw zagranicznych sowieckiej Białorusi sugerował mu rozmowę na temat problemów granicznych z Polską, Skubiszewski miał odpowiedzieć, że „żaden problem białostocki nie istnieje” oraz że „z nikim nie będziemy rozmawiać o naszych granicach”, a rozwój nacjonalizmów w Europie Środkowo-Wschodniej jest dla niej równie groźny jak zła sytuacja gospodarcza”). Ten sam wątek, zagrożenia wzrastającymi nacjonalizmami w postkomunistycznej Europie, znajduje się w notatkach z rozmów Bujaka i Szlajfera z politykami holenderskimi w listopadzie 1990 roku. Aby właściwie zinterpretować politykę amerykańską wobec ZSRS w połowie 1991 roku, należy wziąć pod uwagę nie tylko taktyczne zagadnienie, co się stanie w razie niekontrolowanego rozpadu ZSRS, ale też postrzeganą jako strategiczną kwestię zagrożenia nacjonalizmami w regionie, których wybuch doprowadziłby do osłabienia stabilności. Z tej perspektywy niestety pozostawało mniej miejsca na możliwości zrozumienia narodowych ambicji chociażby Ukraińców.

Wracam do wystąpienia kijowskiego George’a Busha. Problem z tym wystąpieniem polegał na tym, że niedługo po jego wygłoszeniu doszło w ZSRS do puczu, czyli wydarzeń, które na pierwszy rzut oka podważyły linię prezydenta USA – faktycznie nie było szans na uratowanie ZSRS w zreformowanej formie. […]

Paweł Kowal: Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej, Wydawnictwo Kolegium Europy Wschodniej 2019.

Premiera książki: 30 maja 2019.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP Instytut Spraw Obywatelskich

Zadanie dofinansowane ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych