Sieć Regionalnych Ośrodków Debaty Międzynarodowej

L. Binet: Cywilizacje

Zderzenie cywilizacji i brawurowa alternatywna wizja renesansowej Europy w powieści pełnej humoru, inwencji i zaskoczeń.

Nagroda Akademii Francuskiej.

Około roku 1000: córka Eryka Rudego, Freydis, obiera kurs na południe.

1492: Kolumb nie odkrywa Ameryki.

1531: Inkowie wyruszają na podbój Europy.

Scenariusz niemożliwy? Gdyby Inkowie mieli konie, żelazo i antybiotyki, mogliby pokonać konkwistadorów, a historia świata potoczyłaby się inaczej.

„Cywilizacje” to powieść osnuta wokół tej hipotezy. Atahualpa przybywa do Europy Karola V Habsburga. Co w niej zastaje?

Inkwizycję hiszpańską, reformację Lutra, rodzący się kapitalizm. Cudowny wynalazek druku i strony, które mówią. Monarchie wyczerpane niekończącymi się wojnami i zagrożeniem ze strony osmańskiej Turcji. Morza opanowane przez piratów.

Kontynent rozrywany przez religijne konflikty i dynastyczne kłótnie. A przede wszystkim zgnębiony i wygłodzony lud na granicy wrzenia. Żydzi w Toledo, Maurowie w Grenadzie, niemieccy chłopi – to mogą być sojusznicy.

Z Cuzco do Akwizgranu, przez bitwę pod Lepanto – wizja globalizacji à rebours. Niewiele zabrakło, by stała się naszą rzeczywistością (z materiałów Wydawnictwa Literackiego).

Zachęcamy do lektury. Wydawnictwu Literackiemu, wydawcy książki „Cywilizacje”, dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji.

„Cywilizacje”

(fragment)

Piątek, 3 sierpnia

Wyruszyliśmy w piątek 3 sierpnia 1492 roku o ósmej od mierzei Saltes. Szliśmy na południe do zachodu słońca i przy ostrym wietrze zrobiliśmy sześćdziesiąt mil, potem na południowy zachód, dalej na południe — południowy zachód, czyli w kierunku Kanarów.

Poniedziałek, 17 września

Mam nadzieję, że Najwyższy, który ma w swych rękach wszystkie zwycięstwa, niedługo da nam ląd.

Środa, 19 września

Pogoda jest dobra i jeśli się Panu spodoba, wszystko rozstrzygnie się w drodze powrotnej.

Wtorek, 2 października

Morze jest wciąż spokojne. Bogu niech będą nieskończone dzięki.

Poniedziałek, 8 października

Dzięki Bogu, powietrze jest bardzo ciepłe, jak w kwietniu w Sevilli, i tak wonne, że rozkosz tu być.

Wtorek, 9 października

Całą noc słyszeliśmy przelatujące ptaki.

Czwartek, 11 października

O drugiej po północy w odległości dwóch mil ujrzeliśmy ląd.

Piątek, 12 października

Dotarliśmy do małej wyspy, która w języku Indian nazywa się Guanahani. Na nasz widok pojawili się jacyś nadzy ludzie, a ja zszedłem na ląd z Martínem Alonso Pinzónem, kapitanem Pinty, i jego bratem Vicente Yáñezem, kapitanem Niñi. Kiedy zeszliśmy na ląd, objąłem tę wyspę w posiadanie w imieniu Waszych Królewskich Mości. Natychmiast zebrało się tam wielu wyspiarzy. Ja, żeby mieli nas w wielkiej przyjaźni i ponieważ stwierdziłem, że tych ludzi znacznie łatwiej pozyskać i nawrócić na naszą Świętą Wiarę miłością niż siłą, dałem niektórym parę czerwonych czapeczek i trochę szklanych paciorków, które założyli sobie na szyje, i wiele innych rzeczy niewielkiej wartości, co sprawiło im wielką przyjemność. Stali się przez to tak bardzo nasi, że to cudowne. Wydaje się, że tym ludziom zbywa na wszystkim. Chodzą nago, jak ich matka rodziła, kobiety też. Jeśli tak się spodoba Naszemu Panu, to odjeżdżając stąd, zabiorę sześcioro z nich dla Waszych Królewskich Mości, by nauczyli się mówić. Nie widziałem na tej wyspie żadnego zwierzęcia poza papugami.

Sobota, 13 października

Już o świcie przybyło na plażę wielu ludzi, wszyscy młodzi, wszyscy bardzo postawni. To ludzie bardzo piękni. Włosy mają nie kędzierzawe, lecz gładkie i grube jak końskie włosie. Podpłynęli do statku na swoich łodziach zrobionych w całości z jednego pnia drzewa i tak wielkich, że w niektórych mieści się ich czterdziestu. Oddawali wszystko za cokolwiek im się dało. Uważałem bardzo i starałem się dowiedzieć, czy jest tu złoto. Porozumiewając się na migi, zdołałem zrozumieć, że na południu jest król, który ma go mnóstwo. Postanowiłem więc ruszyć na południowy zachód w poszukiwaniu złota i drogich kamieni…

Piątek, 19 października

Chcę zobaczyć i odkryć, ile tylko zdołam, i wrócić do Waszych Królewskich Mości w kwietniu, jeśli Bóg pozwoli.

Niedziela, 21 października

Chmary papug zasłaniają słońce. Zamierzam popłynąć na inną wyspę, bardzo dużą, jest to chyba Cipangu, jeśli wierzyć wskazówkom Indian, których zabieram ze sobą. Oni ją nazywają Colba.

Wtorek, 23 października

Chciałbym dziś wyruszyć ku wyspie Kuba, myślę, że to jest Cipangu, sądząc z tego, co ci ludzie mówią o jej wielkości i bogactwie. Nie chcę długo zwlekać, bo nie widzę tu kopalń złota.

Środa, 24 października

Dziś o północy podniosłem kotwicę, by wyruszyć do wyspy Kuba, która wedle tego, co słyszałem od Indian, jest bardzo rozległa, bardzo handlowa, dobrze zaopatrzona w złoto i korzenie, odwiedzana przez wielkie statki i kupców. Myślę, że jeśli jest tak, jak mi tłumaczą na migi wszyscy Indianie — bo nie rozumiem ich języka — to jest to właśnie wyspa Cipangu, o której opowiadają takie cuda i która na znanych mi kulach i malowanych mapach świata znajduje się gdzieś w tym rejonie.

Niedziela, 28 października

Trawa jest tu tak wysoka jak w Andaluzji w kwietniu. Twierdzę, że jest to najpiękniejsza wyspa, jaką kiedykolwiek widziały ludzkie oczy, pełna bardzo pięknych i wysokich gór, chociaż niezbyt rozległa. Zresztą grunt jest na wysokości podobnej jak na Sycylii. Indianie mówią, że na tej wyspie są kopalnie złota i perły. Istotnie, widziałem miejsce sprzyjające tworzeniu się ich oraz muszle wskazujące na ich istnienie. Jeśli dobrze zrozumiałem, przybywają tu należące do Wielkiego Chana okręty o wielkiej wyporności, a stały ląd znajduje się o dziesięć dni żeglugi stąd.

Poniedziałek, 29 października

By zasięgnąć języka, wysłałem do pewnej wsi dwie szalupy. Wszyscy, mężczyźni, kobiety i dzieci, uciekli stamtąd, porzucając domy i to, co się w nich znajdowało. Rozkazałem, by niczego nie tykano. Domy mają kształt wojskowych namiotów, ale są wielkie jak pawilony królewskie. Nie stoją wzdłuż ulic, lecz są rozrzucone tam i sam. Wnętrza starannie zamiecione, a utensylia ułożone porządnie. Wszystkie są zbudowane z pięknych gałęzi palmowych, z wyjątkiem jednego, który jest bardzo długi, ma dach gliniany i pokryty trawą. Znaleźliśmy tam wiele posążków kobiecych i wiele głów w kształcie masek, dobrze odrobionych. Nie wiem, czy służą do ozdoby, czy są przedmiotem czci. Były w tych domach psy, które nigdy nie szczekają, i małe dzikie ptaki, ale oswojone.

Musi tu być bydło, bo widziałem czaszki, chyba krowie.

Laurent Binet: Cywilizacje, Wydawnictwo Literackie 2020.

Książka w przekładzie Wiktora Dłuskiego.

Polska premiera książki: 21 października 2020.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP Instytut Spraw Obywatelskich

Zadanie dofinansowane ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych