Sieć Regionalnych Ośrodków Debaty Międzynarodowej

A. Werner, M. Kołodziejczyk: Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka

Można nie kochać futbolu, ale warto wiedzieć, jak wpływa na ludzi. Można nie być kibicem, ale warto zobaczyć, jak kibicowanie daje ludziom głos. Czasem to głos rozpaczy, bólu, złości, a czasem politycznej przynależności, akceptacji albo zwykłego szczęścia.

Przez wiele miesięcy w sześciu różnych krajach na własnej skórze sprawdzaliśmy, jak to działa: jak piłka nożna wpływa na miejsca i ludzi od lat żyjących w konflikcie, jak te konflikty widać w drużynach i na trybunach.

Dotarliśmy tam, gdzie normalnie trudno jest dotrzeć, pytaliśmy o to, o czym często normalnie się nie mówi. Rozmawialiśmy z czołowymi piłkarzami, wpływowymi politykami, z chodzącymi legendami, których nazwiska to marka.

To nie jest książka tylko dla kibiców piłkarskich, ale dla wszystkich, którzy potrafią łączyć kropki. Piłka nożna tłumaczy świat. To nie banał, tak naprawdę jest.

Zachęcamy do lektury. Wydawnictwu SQN, wydawcy książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji.

W poniedziałek, 8 listopada 2021 r., o godz. 9:00 zapraszamy do udziału w debacie „Jak futbol zmienia świat?” wokół reportażu „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka” Anity Werner i Michała Kołodziejczyka w Sali Rady Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego (WSMiP UŁ).

Weź udział w wydarzeniu!!!

https://fb.me/e/3ZuuHc8zj

Pozostały ostatnie wolne miejsca na spotkanie stacjonarne. Zgłoszenia prosimy przesyłać na adres: rodm@rodm-lodz.pl.

Debata odbędzie się we współpracy z Kołem Naukowym Politologów „POLITIKON” WSMiP UŁ.

„Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”

(fragment)

„Dzieciństwo w czasie wojny to wtedy,

kiedy zamiast urodzinowego prezentu marzysz

o jeszcze jednych urodzinach”.

Lejla, ur. 1978

Predrag Pašić wierzy w moc sportu, ale ma już swoje lata i wie, że globalna polityka to siła znacznie większa. Predrag Pašić tak bardzo kocha sport, jak bardzo nienawidzi polityki.

– Jestem Serbem i to było ważne, kiedy przyszli do mnie ludzie z piłkarskiej federacji. Powiedzieli: „Chcemy, żebyś był sekretarzem, ale jest jeden warunek: musisz zadeklarować, że jesteś Serbem i że kochasz Belgrad”. Odpowiedziałem: „Nie, dziękuję bardzo, nie będę w takim razie waszym sekretarzem. Chyba że chcecie mnie zaprosić do federacji jako Predraga Pašicia, byłego piłkarza, który zna się na futbolu” – wspomina.

Kiedy pytamy go, jak funkcjonuje federacja w tak podzielonym państwie, odpowiada, że tak samo jak państwo.

– Liczy się przede wszystkim nacjonalizm. Jeśli trener drużyny do lat dwunastu jest muzułmaninem, to trener drużyny do lat czternastu musi być Serbem, wciąż tak to działa. Tutaj musi być dwudziestu Serbów, dwudziestu Chorwatów i dwudziestu muzułmanów. Komisja Dyscyplinarna to jeden Serb, jeden Chorwat i jeden muzułmanin. To nie są moje wartości – tłumaczy.

Awans reprezentacji Bośni i Hercegowiny na mundial w 2014 roku dał mu nadzieję na lepsze jutro. Był wtedy bardzo szczęśliwy. Widział, że wszyscy kibicują jednej drużynie, niezależnie od tego, kto jakiego jest wyznania i narodowości. Radosna opowieść Pašicia, jak często zdarza się w naszej rozmowie, doczekuje się jednak smutnej pointy:

– Krótko to trwało, bo później nacjonaliści szybko wszystko zniszczyli.

„Kiro, Kiro złap kota na obiad…”

Dijana, ur. 1988

W piątkowy wieczór jedziemy do Zenicy na mecz Bośnia i Hercegowina – Włochy. To raptem godzina drogi z Sarajewa, jest nawet kawałek autostrady. Zaraz po losowaniu grup eliminacyjnych Euro 2020 to spotkanie zapowiadało się bardzo ciekawie, lecz jeśli w przypadku drużyny gospodarzy można mówić w tych kwalifikacjach o jakiejś regularności, to tylko w zawodzeniu własnych kibiców. Bośnia w tabeli dała się wyprzedzić Finlandii, atmosfera wokół reprezentacji zrobiła się fatalna. Dla byłego legendarnego chorwackiego piłkarza Roberta Prosinečkiego, który jako trener prowadził drużynę raptem półtora roku, był to ostatni mecz. Na konferencji wyglądał, jakby przejechał po nim traktor ze snopowiązałką. Na boisku Bośniacy w starciu z Włochami nie mieli nic do powiedzenia, przegrali 0:3, a do tego wszystkiego nie mogli liczyć na wsparcie trybun, bo kibice uznali, że bojkotują reprezentację, która swoją grą bojkotuje futbol.

Stadion Bilino Polje w ostatnich latach jest domem kadry Bośni i Hercegowiny, chociaż straszy tak samo jak inne obiekty w kraju. Wciśnięty między rzekę, osiedle mieszkaniowe i jeden niezwykle efektowny, bo przypominający startującą rakietę budynek, spełniałby w Polsce standardy jakości może w latach 90. Sarajewskie stadiony FK i Željezničara są jednak w jeszcze gorszym stanie, a budowa nowego, nowoczesnego obiektu nie wyszła jeszcze ze sfery marzeń. Kraj jest za biedny, ma większe problemy niż to, że piłkarze nie mają gdzie kopać piłki. Dopiero w 2019 roku w centrum handlowym w Sarajewie otworzono pierwszy sklep z pamiątkami dla kibiców. Pompa, z jaką się to odbyło, mogłaby świadczyć, że to przełomowe osiągnięcie. Sklepu szukaliśmy przez pół godziny, okazał się małą wysepką wciśniętą pod ruchome schody, a w ofercie było 10 artykułów na krzyż.

Zenica w najnowszej historii bośniackiej piłki to jednak miejsce znaczące. Kiedy w marcu 1994 roku Siły Ochronne ONZ (UNPROFOR) pozwoliły piłkarskim władzom na stopniowe przywracanie rozgrywek, rozegrano najpierw pokazowy mecz między drużynami UNPROFOR a Sarajewa na stadionie Koševo. Sarajewo wygrało 4:0, ale wiadomo było, że nie da się rozgrywać ligowych meczów w oblężonym mieście. Koševo było zniszczone, place treningowe zamieniono w cmentarze, a żeby grać na znajdującym się tuż przy linii frontu w Grbavicy obiekcie Željezničara, trzeba było najpierw rozminować boisko, do czego zabrano się dopiero w 1996 roku.

Dwa lata wcześniej największym problemem było ponowne zgromadzenie piłkarzy, których wojna rozsiała po całym świecie, wielu z nich też zginęło. Poza tym mistrzostwa Bośni musiały mieć nietypową formułę – najpierw rozgrywano lokalne turnieje, by następnie zwycięzców zebrać w Zenicy i na stadionie miejscowego Celiku rozegrać decydujące mecze. To właśnie Celik okazał się najlepszy, a Željezničar zajął ostatnie, czwarte miejsce. Kapitanem drużyny z Sarajewa, która nawet lokalne kwalifikacje musiała grać poza miastem, był wówczas Dżelaludin Muharemović. W znakomitej książce Jonathana Wilsona Behind the Curtain („Za kurtyną”) tak wspomina tamten czas: „Zenica była dużo spokojniejszym miejscem niż Sarajewo. Nie musieliśmy chować się przed snajperami, nie groził nam atak pociskami moździerzowymi. Znowu mogłem poczuć się jak piłkarz i jest to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień. Przyjechaliśmy z Sarajewa bardzo głodni, dużo straciliśmy na wadze, nie trenowaliśmy za wiele, a Celik ćwiczył w niemalże europejskich warunkach, dlatego wywalczył mistrzostwo. Mogliśmy z nimi grać jedną połowę albo godzinę, a później znikaliśmy na boisku”.

Anita Werner, Michał Kołodziejczyk: Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka, Wydawnictwo SQN 2020.

Premiera książki: 14 października 2020.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP Instytut Spraw Obywatelskich

Zadanie dofinansowane ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych